Pamiętam pewnego tragarza, którego spotkałem podczas mojego pierwszego treku w Himalajach, w 2000 roku. Niósł elementy słupa – prawdopodobnie do budowy linii energetycznej. Metalowe, zapewne bardzo ciężkie rury o średnicy pewnie z 10 cm, długie na około 1,5 m. Dźwigał 3 albo 4. Były ułożone poziomo w bambusowej konstrukcji na plecach. Większość ciężaru całego ładunku spoczywała na czole mężczyzny, przenoszona tam za pośrednictwem sznurków i paska z polipropylenu. Mijałem go na stromym podejściu, na wąskiej, nieco błotnistej ścieżce, w lesie. Pamiętam, że na nogach miał klapki, jak większość tragarzy. Szedł bokiem – inaczej zawadzałby rurami o drzewa.
Nepalscy tragarze wciąż noszą nieprawdopodobne ciężary często niewygodne do niesienia: elementy domów i ich wyposażenia, produkty spożywcze, bagaże turystów, butle z gazem, ludzi... Tak, tak: ludzi. Idąc szlakiem pielgrzymkowym do Kedarnath w Indiach, wiosną 2015 r., mijałem wielu tragarzy. Część pielgrzymów nie jest w stanie przejść samodzielnie szlaku. Najbogatsi z nich do znajdującej się w górnej części doliny świątyni lecą helikopterem, ale część korzysta z pracujących na szlaku nepalskich tragarzy. Taki tragarz zakłada na plecy krzesło, a raczej rodzaj fotela, w którym zasiada – tyłem do kierunku marszu – pasażer: często słusznej postury starszy pan czy starsza pani.
Ładunki na szlaku w Rejonie Everestu. Specjalnie przygotowane platformy ułatwiają oparcie bagażu.
Jesień 2016. Solukhumbu, Nepal.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Pamiętam też tragarza spotkanego podczas tegorocznego, jesiennego treku z grupą, w rejonie Everestu. Wieczorem, po dniu pełnym wrażeń i rewelacyjnych widoków, szliśmy w dół, z Gorakshep do Lobuche. Zeszliśmy właśnie z lodowca, robiło się ciemno. Zatrzymaliśmy się, widząc mężczyznę wpierającego ładunek o głaz na morenie. Wyglądał na wycieńczonego. Nie pamiętam, co niósł. Szedł sam, w górę. Do Gorakshep pozostawała mu na pewno ponad godzina marszu, po drodze czekało go przejście przez lodowiec – nie wyjątkowo trudny, ale wymagający skupienia i na pewno niebanalny po ciemku. Dostał od nas glukardiamid, batony i wodę. Na pewno tego potrzebował. Schodząc dalej, martwiliśmy się o niego. I bardzo się ucieszyliśmy, gdy spotkaliśmy go kolejnego dnia, idącego z pustym koszem, w dół.
Tragarz na jednym z wielu wiszących mostów na trasie do doliny Khumbu.
Everest Base Camp Trek, Rejon Everestu, Solukhumbu. Himalaje Nepalu. Kwiecień 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Tragarze to często młodzi chłopcy, którzy muszą pomagać w utrzymaniu siebie i rodziny. Wielokrotnie widząc ich, niosących duże ciężary, myślę o tym, jak wyglądają ich kręgosłupy i stawy nóg po kilkunastu latach takiej pracy.
Tragarze w Nepalu pracują najczęściej na znacznych wysokościach, na których każdy narażony jest na chorobę wysokościową. To nie jest tak, jak wydaje się niektórym trekkerom, że Nepalczycy nie mogą zachorować na silną chorobę wysokościową (AMS), wysokościowy obrzęk płuc (HAPE) czy wysokościowy obrzęk mózgu (HACE). Mogą! I – tak samo, jak dla nas – choroba może mieć skutek śmiertelny.
Nie wszyscy tragarze pochodzą z terenów górskich, a nawet ci, którzy urodzili się w górach, mogą zapaść na chorobę górską. Nie każdy tragarz jest Szerpą, a nie każdy Szerpa jest tragarzem. Szerpowie, czyli przedstawiciele ludu zamieszkującego okolice Everestu, raczej pracują jako przewodnicy wspinaczkowi i wysokogórscy niż tragarze. Wielu tragarzy natomiast, pochodzi z nepalskich nizin. Dźwigając duży ciężar na znacznej wysokości, mogą być narażeni na chorobę górską nawet bardziej, niż idący na lekko trekker z zachodu!
Transport bagaży turystów na szlaku w Rejonie Everestu.
Okolice Pheriche. Everest Base Camp Trek, Sagarmatha National Park, Solukhumbu, Nepal. Jesień 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Rozmaite organizacje próbują dbać o prawa tragarzy w Nepalu. Budowane są schroniska dla tragarzy, organizowane są banki odzieży i obuwia. Próbuje się też podnosić świadomość turystów korzystających z usług tragarzy poprzez rozmaite kampanie wdrażane przez organizacje nepalskie i zagraniczne, ale też przez lokalne trekkingowe biura turystyczne. Zobacz na przykład:
Większość towarów niesiona jest przez wiele dni zanim trafi do docelowego schroniska czy sklepiku.
Rejon Everestu, Himalaje Nepalu. Jesień 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Korzystając z usług tragarza, pamiętajmy, że on też może – a raczej powinien – mieć swoje rzeczy osobiste. W szczególności na treku w rejonie Everestu powinien mieć dodatkowe ubrania. Należy brać też pod uwagę sytuacje awaryjne. W normalnych warunkach jest tak, że tragarz niesie nasz duży plecak plus swoje rzeczy, a trekker niesie swój mniejszy plecak, w którym jest jakaś dodatkowa kurtka, zapewne aparat fotograficzny, woda. Zdarza się jednak, że turysta źle się czuje, jest osłabiony. Wówczas chętnie oddaje również swój mały plecak tragarzowi. To wcale nie jest sytuacja rzadka, a przecież nietrudno sobie wyobrazić taką, w której będziemy potrzebowali więcej pomocy. Biorąc powyższe pod uwagę, myślę, że szykując bagaż przeznaczony do niesienia przez tragarza, w szczególności na trekkingu, którego część biegnie powyżej 4000 m, powinniśmy starać się, by nie ważył on więcej niż ok. 15 kg.
Tragarze na szlaku w rejonie Everestu. Mają specjalne, drewniane podpórki, których używają do opierania ładunku na postoju.
Park Narodowy Sagarmatha. Solukhumbu, Nepal. Wiosna 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Pamiętajmy też, że nasz bagaż powinno dać się w miarę wygodnie nieść. Wielokrotnie zobaczycie bardzo niewygodne ładunki. O materiałach budowlanych już wspomniałem; plecaki powiązane po kilka sztuk, czy walizki na kółkach na pewno też nie są wygodne do niesienia, a takie oddawana są tragarzom wcale nie rzadko. Tak, tragarze radzą sobie z takimi ładunkami. Na pewno jednak dużo wygodniej, a przede wszystkim bezpieczniej, będzie im się szło z plecakiem – nawet jeśli dodatkowo dowiążą pętlę, która umożliwi im wsparcie części ciężaru w stylu nepalskim: na czole. Pomóżmy też w dostosowaniu plecaka, pokażmy jak używać pasa biodrowego – oczywiście nie każdy tragarz będzie chciał z tego korzystać, ale część pewnie tak i pewnie będzie im wtedy wygodniej.
W Nepalu funkcjonują ubezpieczenia dla tragarzy. Ponoć są one obowiązkowe w niektórych rejonach trekkingowych. W pozostałych, czy takie ubezpieczenie wykupić, czy nie zależy od agencji zatrudniającej tragarza. Niektóre opłacają ubezpieczenie, inne nie. Uważam, że powinniśmy dbać, by nasz tragarz był ubezpieczony. Korzystając z usług agencji, należałoby upewnić się, że obsługa naszego treku – tragarze i przewodnik – mają ubezpieczenie.
Tragarza można wynająć na własną rękę, po prostu szukając osoby, która zgodzi się nieść nasz bagaż, na początku treku. W wielu miejscach, w których rozpoczynają się szlaki trekkingowe, bez problemu da się to zorganizować. Ma to swoje dobre i złe strony. Jeśli zatrudniamy tragarza bezpośrednio, to mamy szanse zapłacić nieco mniej, a nawet jeśli nie, to cała kwota, którą zapłacimy, trafi do niego, natomiast gdy korzystamy z agencji, musimy liczyć się z tym, że część pieniędzy zostanie pobrana jako prowizja, a część pójdzie na ubezpieczenie (jeśli agencja takie wykupuje) i w efekcie tragarz zarobi trochę mniej. Dlatego pewnie większość tragarzy powiedziałaby, że woli być zatrudniana bezpośrednio. Z drugiej strony, pomijając już tu kwestię ubezpieczenia, o którym już pisałem, agencja powinna wziąć odpowiedzialność za zatrudnianego tragarza. W razie problemów – a takie rzadko, bo rzadko, ale zdarzają się – będziemy mogli skontaktować się z biurem i prosić o ich rozwiązanie. Co więcej, jeśli nasz trekking organizuje agencja, która zatrudnia obsługę dla nas (choćby jednego tragarza), to przysługuje nam prawo do tańszego dokumentu TIMS, który jest obowiązkowy dla wszystkich wędrowców górskich w Nepalu.
Na marginesie, polecam film "Pod ciężarem wolności" w reżyserii Pavola Barabasza o tragarzach pracujących po słowackiej stronie Tatr. Zaopatrując schroniska górskie dźwigają ładunki ważące nawet powyżej 100 kg! Film jest rewelacyjny, zdobył wiele nagród, m.in. Grand Prix 12. Spotkań z Filmem Górskim. Nie wspominam tego filmu tu, by zaprzeczyć części tego, co napisałem powyżej. Pamiętać chyba trzeba, że trekkingi w Nepalu, odbywają się na znacznej wysokości i trwają wiele dni.
Kopia tego postu dostępna jest w serwisie Blogspot.com. Jeśli masz ochotę skomentować – możesz zrobić to tam.
Ładunki na szlaku w Rejonie Everestu. Specjalnie przygotowane platformy ułatwiają oparcie bagażu.
Jesień 2016. Solukhumbu, Nepal.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Tragarz na jednym z wielu wiszących mostów na trasie do doliny Khumbu.
Everest Base Camp Trek, Rejon Everestu, Solukhumbu. Himalaje Nepalu. Kwiecień 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Transport bagaży turystów na szlaku w Rejonie Everestu.
Okolice Pheriche. Everest Base Camp Trek, Sagarmatha National Park, Solukhumbu, Nepal. Jesień 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
- IMEC – Proper Porter Treatment,
- Porters' Progres UK – Trekking Guidelines,
- Tourism Concern – Trekking Wrongs: Porters' Rights,
- "One trekker: one porter" – polityka jednej z agencji z Katmandu.
Większość towarów niesiona jest przez wiele dni zanim trafi do docelowego schroniska czy sklepiku.
Rejon Everestu, Himalaje Nepalu. Jesień 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Tragarze na szlaku w rejonie Everestu. Mają specjalne, drewniane podpórki, których używają do opierania ładunku na postoju.
Park Narodowy Sagarmatha. Solukhumbu, Nepal. Wiosna 2016.
Bezpośredni link do tego zdjęcia.
Na marginesie, polecam film "Pod ciężarem wolności" w reżyserii Pavola Barabasza o tragarzach pracujących po słowackiej stronie Tatr. Zaopatrując schroniska górskie dźwigają ładunki ważące nawet powyżej 100 kg! Film jest rewelacyjny, zdobył wiele nagród, m.in. Grand Prix 12. Spotkań z Filmem Górskim. Nie wspominam tego filmu tu, by zaprzeczyć części tego, co napisałem powyżej. Pamiętać chyba trzeba, że trekkingi w Nepalu, odbywają się na znacznej wysokości i trwają wiele dni.
Kopia tego postu dostępna jest w serwisie Blogspot.com. Jeśli masz ochotę skomentować – możesz zrobić to tam.