Pamiętam pewnego tragarza, którego spotkałem podczas mojego pierwszego treku w Himalajach, w 2000 roku. Niósł elementy słupa – prawdopodobnie do budowy linii energetycznej. Metalowe, zapewne bardzo ciężkie rury o średnicy pewnie z 10 cm, długie na około 1,5 m. Dźwigał 3 albo 4. Były ułożone poziomo w bambusowej konstrukcji na plecach. Większość ciężaru całego ładunku spoczywała na czole mężczyzny, przenoszona tam za pośrednictwem sznurków i paska z polipropylenu. Mijałem go na stromym podejściu, na wąskiej, nieco błotnistej ścieżce, w lesie. Pamiętam, że na nogach miał klapki, jak większość tragarzy. Szedł bokiem – inaczej zawadzałby rurami o drzewa.